Karaś w śmietanie z ziemniakami. Skład: karaś - 0, 9 kg; ziemniaki - 0,8 kg; śmietana - 0, 2 l; czosnek - 3 ząbki; olej roślinny - 20 ml; sól, pieprz, zioła, sok z cytryny - do smaku. Metoda przygotowania: Clean, gut carp. Rób nacięcia w tylnej części około 3-5 mm od siebie. Posmaruj mieszaniną soli, pieprzu i przypraw. Posypać Zenon Sztobnicki z koła PZW Karaś Miastko wygrał zimowe zawody wędkarskie w Dolsku. Sztobnicki spod lodu „wyjął” 35 ładnych okoni uzyskując wynik 2075 miejsce zajął Piotr Pniewski, również wędkarz z koła PZW Karaś Miastko, z wynikiem 575 pkt., 10 okoni. Na trzeciej pozycji uplasował się Jarosław Ilgert z koła PZW Trzy Rzeki Słupsk, z wynikiem 405 pkt., 7 też o ubiegłorocznej edycji tych zawodówOrganizatorem zawodów było koło PZW Karaś z Miastka. Pod lodem, oprócz gospodarzy, łowili zawodnicy z kół PZW Bytów, Sum Kołczygłowy i Trzy Rzeki Zwycięzcy otrzymali puchary oraz nagrody rzeczowe ufundowane przez sklep wędkarski Mirosława Jakimca z Miastka - mówi Zdzisław Ardzijewski, prezes koła Karaś. - Na zawodach panowała miła atmosfera. Wędkarze piekli kiełbaski przy ognisku i zajadali ciepłe potrawy z ofertyMateriały promocyjne partnera

Udostępnij: 16-letni Michał Karaś z przyjaciółmi wybrał się rowerami na dyskotekę do sąsiedniej wsi Bieliniec na Podkarpaciu. Według uczestników zabawy Michał najpierw tańczył z nieznaną im dziewczyną, potem – tu pojawiają się rozbieżności – wsiadł z nią do samochodu lub został do niego wciągnięty. Od tych wydarzeń

Był chyba 1985 rok. Początek marca. Zalew Jeziorsko. Odchodząca zima nie była zbyt sroga. Lód był już wprawdzie pokryty licznymi kałużami wody, tu i tam przebiegały linie pęknięć, ale był jeszcze zupełnie bezpieczny. Jego grubość wynosiła kilkanaście centymetrów. Z kolegami wybraliśmy się na „ostatni lód” poszukać okoni, które podobno zaczęły świetnie brać. Sprawdziliśmy łowiska w rejonie Ostrowa Wareckiego, Miłkowic, ale wyniki były bardzo słabe. Zostały jeszcze ponad trzy godziny, więc decydujemy się spróbować szczęścia w rejonie Tomisławic. Zalew ma tu około 2,5 km szerokości. Już z daleka widzimy na lodzie kilka ciemnych sylwetek wędkarzy pochylonych nad przeręblami. Koledzy ostro ruszają w ich stronę. Mnie natomiast zaciekawił wędkarz łowiący bardzo blisko brzegu, pomiędzy wystającymi z wody krzakami łoziny. Miejsce zupełnie nieciekawe, gdzie można spodziewać się tylko drobnicy, może jakiegoś szczupakowego podlotka. Po powitaniu i rutynowym pytaniu czy „gryzą”, moje oczy robią się okrągłe ze zdumienia. Na lodzie, obok wędkarza, leży sześć całkiem ładnych karasi. Do tej pory sądziłem, że łowienie takich ryb zarezerwowane jest dla miesięcy letnich. Widać byłem w błędzie! Od tej pory w zbiornikach, które mają większą populację karasi, zawsze staram się zapolować na te waleczne rybki. Pomimo sporej wiedzy i pewności, że w danym łowisku znajdują się naprawdę duże karasie, nigdy nie udało mi się złowić sztuki powyżej 40 dag masy. Myślę, że mniejsze karasie, na wygrzewanych płyciznach, szybciej zwiększają temperaturę ciał, co aktywizuje ich procesy życiowe. Wysnułem taki wniosek, gdyż wszystkie ryby zostały złowione na łowiskach o głębokości nieprzekraczającej dwóch metrów. Najlepsze wyniki, ja i moi koledzy, uzyskiwaliśmy, gdy nadchodził pochmurny dzień bez opadów, po kilku ciepłych, słonecznych dniach. Ciśnienie nieznacznie się obniżało lub stało w miejscu. Zdecydowanie lepiej się łowiło, gdy nie było wiatru lub dmuchał bardzo słabo. Podczas silnych powiewów nie udało mi się złowić karasia. Sprawdzonymi łowiskami okazały się płytkie, niewielkie zatoki zbiorników zaporowych, osłonięte od wiatru drzewami lub wysokimi brzegami, a najlepiej i jednym, i drugim. Warto opuścić także mormysz w starorzeczach i płytkich stawach. Niewielkie, przydenne ruchy wody są mile widziane. Jednak podstawowym warunkiem jest stosunkowo duża ilość karasi w danym łowisku, co wyzwala dodatkowy, korzystny dla nas czynnik, jakim jest konkurencja pokarmowa. Wędka podlodowa długości 40 cm, raczej sztywna. Do tego miękki, pięciocentymetrowy kiwak, żyłka o średnicy 0,10 mm (kolor obojętny), mało rozciągliwa. Proponuję dwa rodzaje mormyszek w kształcie kropli, z czarną lub fioletową główką. Do czarnej główki korpus typu „tygrysek” w kolorowe, seledynowo- -czerwone paski, przetykane czarnym kolorem. Natomiast do fioletowej główki powinniśmy zastosować czarny korpus z drobniutkim, srebrnym lub złotym brokatem. Warto spróbować takich z dodatkowym, luźnym oplotem złotej nici. Maksymalna masa mormyszek to nie więcej niż 3 g (wzory najskuteczniejszych przynęt na zdjęciu). Karasie bardzo kiepsko reagują na szybką pracę mormyszki i dużą ilość drgań. Nie złowicie też karasia, jeśli podniesiecie przynętę wyżej niż 5 cm nad dno. Należy wykonywać powolne ruchy, podnoszące mormysz około 2–3 cm nad dno. Po kilku podniesieniach dobrze na kilka sekund położyć ją na dnie. Na niewielki, czarny lub brązowy, haczyk w rozmiarze 12–16 zakładamy nie więcej niż 2 ochotki. Nęcimy karasie bardzo oszczędnie, nie używając żadnych pojemników. Kilkanaście ochotek sypiemy palcami bezpośrednio do przerębla. Gdy zauważymy, że ochotki nie opadają pionowo w dół, tylko spływają gdzieś w bok, wiercimy dodatkowe otwory w tym kierunku, co metr. Ciekawostką jest fakt, że w tak płytkich, karasiowych miejscach zdarzają się przyłowy pokaźnych, nawet półkilogramowych okoni i okazałych płoci! Brania karasi są niezwykle delikatne. Najczęściej następują, gdy podnosimy przynętę z dna i sprawiają wrażenie, jakbyśmy o coś zahaczyli. Czasami następuje kilka drobniutkich „puknięć” w kiwak (tak biorą raczej niewielkie karasie). W obu przypadkach należy zaciąć. Jeśli doczekamy się pierwszego brania, to możemy być pewni, że czeka nas frajda złowienia od kilku do kilkunastu sztuk, bo karasie są mało płochliwe. Nie przeszkadza im zbytnio szamotanie się kolegi na wędce. Co najwyżej trochę się odsuną, aby po kilku minutach wrócić do żerowania. Holujemy karasia powoli. Wtedy nie szarpie się zbyt gwałtownie i nie wzbudza niepokoju reszty ryb. Od kilku lat na haczyk zaczęły trafiać liny i słyszałem już o łowionych karpiach. Mnie zdarzyło się dwukrotnie mieć prawdopodobnie karpia na wędce. Niestety, kończyło się to urwaniem mormyszki, a ryb nie widziałem. Czyżby ocieplenie klimatu albo jakiś nieznany rybi trend? Jeśli macie swoje przemyślenia i doświadczenia dotyczące łowienia karpiowatych spod lodu, to zapraszam do dyskusji. Mój mail: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi statystykiPonad 80% karasi złowiliśmy, gdy temperatura wynosiła od 3 do 5 stopni powyżej zera. 70% wzięło podczas pochmurnej pogody, ale warstwa chmur nie była gruba, widać było przez nią słońce. Mniej więcej po połowie rozłożyła się skuteczność mormyszek kolorowych i czarnych. Na dwie ochotki haczykowe złowiłem 80% karasi. Po około 10% zasmakowało w jednej lub trzech ochotkach. Mniej więcej 60% ryb żerowało na łowiskach o głębokości od 0,8 do 1,2 m. Płycej 10%, głębiej 30%. Gdy ciśnienie nieznacznie się wahało – 60% ryb. Przy bezwietrznej pogodzie – 60%, reszta podczas niewielkich powiewów, głównie z zachodu i południa. W przedziale wagowym 10–20 dag udało mi się przechytrzyć około 75% ryb, 20% – do 30 dag, pozostałe 5% – większe. Mój największy złowiony karaś ważył 38 dag. Wszystkie ryby to karasie i zdjęcia: Piotr BergerArtykuł w marcowym WW
Pan Mariusz Podsyłam zdjęcia z niedzielnego wypadu na łowisku wodna kraina ️ ️ ️ ️ ️ staw z wyspami 22h Kulik Okoni było ponad 100 sztuk złapanych.
kalendarz brań szczupaka na spławik spining szczupak spinning bugu 2008 metody na leszcza karpi spławik wagler łowisko szczupak karaś leszcz przepisy jak złowić szczupaka szczupaka połów szczupaka na żywca lowisko okoń okoń na spining na dużego leszcza jak łowić szczupaka żywiec na szczupaka spinning porady szczupak na spining Powered by Wordpress | 2015
Choć z ciekawością obejrzałbym takie dzieło, to nie jestem przekonany, że film udźwignąłby cały ciężar „Lodu”. Jego siła to wciąż język, genialne przedstawienie historii Polski, silne odwoływania do kultury, do kanonu lektur (Prus, Sienkiewicz), do tych specyficznych duchowych melodii, na które tak wyczulony jest polski duch.
Zimowe łowy mogą być naprawdę udane. Ryby, takie jak leszcz, tylko trochę spowolniły żerowanie przez niską temperaturę i małą zawartością tlenu. Można je łowić tym skuteczniej, że łatwiej dotrzeć na ich żerowiska. Na leszcze pod lodem przynętę można im podać pod sam pysk. Leszcze pod lodem– jak je znaleźć? Leszcze lubią raczej płaskie dno z płytką warstwą żyznego mułu. Takie płaskie blaty znajdziemy za pierwszym, a jeszcze lepiej drugim spadem. Odpowiednia głębokość, w zależności od jeziora, będzie wahała się od 6 do 10, a czasem nawet 15 m. Leszcze lubią oddalone od brzegu głębiny, ale bez przesady. Zwykle nie będzie ich w najgłębszych rowach, bo ciężko tam o pokarm i tlen. W praktyce często najlepsze są miejsca o średniej głębokości (w głębokich zbiornikach, bo w płytkich, te najgłębsze). Przy przeźroczystym lodzie można się pokusić o spacer po tafli, by poszukać bąbli zamarzniętych w lodzie. Sznury bąbli mogą wskazywać ścieżki ryb, a place bąbli – ich skupiska (choć czasem jest to jedynie gaz z gnijących roślin). W poszukiwaniu stad leszczy pomocna może okazać się też echosonda, choć jej użycie wymaga wiercenia otworów w lodzie (nie działa przez lód). Zanęta na leszcze pod lodem Uważa się, że zimą należy nęcić skromnie. Zgodzę się z tym wtedy, gdy zima długo trzyma i ryby robią się ospałe. Ale na pierwszym i ostatnim lodzie oraz przy łagodnej zimie leszcze są naprawdę aktywne i lubią coś przekąsić. Przede wszystkim lubią zjeść tłusto, pokarm mięsny i do syta. Duże zimowe stado leszczy potrzebuje dużo karmy (zakładam, że łowimy w zbiorniku, gdzie takie leszcze są). Jeżeli mamy czas na kilkudniowe wstępne nęcenie, sypiemy każdorazowo nawet po kilka kilogramów zanęty (duże jezioro z dużą populacją leszcza). Nie mam tu na myśli zanęty sklepowej, tylko grubego towaru. Będą to białe robaki, castery, czerwone robaki, pellet rybny i wszelkie ziarna (dobrze ugotowane) oraz kasze. Do smaku doprawiam je mączką rybną lub mrożoną ochotką. W czasie łowienia donęcam kulkami z kaszy, mączki rybnej i robaków. Wystarczy od jednej do kilku kulek wielkości mandarynki. Pellet na leszcza Dynamic z oferty sklepu wędkarskiego Jeżeli łowisz w zbiorniku, gdzie zdecydowanie dominuje leszczowy drobiazg, lepiej jest użyć zanęty drobnej, dobrze pracującej, z dodatkiem dżokersa. Donęcamy wtedy małymi kulkami zanęty lub luźnym dżokersem. Dodatek do przynęt Traper Atomic z oferty sklepu wędkarskiego Atraktor zapachowy na leszcze Marlin Przynęta na leszcze pod lodem Kilka białych lub czerwonych robaków to danie dla grubego zwierza. Na mniejszą przynętę brań będzie więcej, ale ryby mniejsze (zwykle maluchy wyprzedzają stare wygi). Przy słabych braniach spróbuj pęczek ochotki. Sprzęt na leszcze pod lodem Mormyszka Na leszcza stosuje się płaskie modele przypominające guzik lub monetę. Kładzie się je nieruchomo na dnie na ugiętym kiwoku. Stosujemy żyłki 0,12-0,16 mm. Spławik To piękny sposób łowienia leszczy. Używamy klasycznego podlodowego zestawu, na żyłce 0,12-0,18 mm i haczyka nr 14 – 2 w zależności od przynęty. Gruntówka To rzadko stosowana metoda, ale skoro sprawdza się latem, to czemu nie użyć jej zimą? Stosujemy znacznie mniejszy ołów z krętlikiem niż do łowienia z rzutu, ale budowa zestawu jest podobna. Zimą wybieramy krótsze przypony, które lepiej zacinają mało ruchliwe ryby (10-15 cm). Łowienie spod lodu Mniejsze leszcze żerują często wymieszane z płocią i krąpiem. Pobierają pokarm z dna, a nawet kilkadziesiąt centymetrów nad nim. Dobrze reagują na smugę zanęty i podawaną luzem ochotkę zanętową. Duże leszcze są bardziej przyklejone do dna i czasem trzymają się skraju nęconego miejsca. Dlatego jedną wędkę zarzucam w nęcisko, a drugą na jego skraju. Brania potrafią być delikatne, więc trzeba być czujnym. Wybór momentu na zacięcie to już kwestia prób. Podpórka pod wędkę podlodową Rafał Pokusiński
Gdy na łowisku jestem sam, bez podbieraka i bez przygotowania na spotkanie z przyzwoitymi rybami z reguły tego dnia moja wyprawa to istne wędkarskie eldora
Wędkujemy zimą! Przydatne porady. #BezpiecznieNaLodzie Prawdziwa zima zbliża się nieuchronnie i wielu z nas, zamiast z żalem odłożyć w kąt cały sprzęt i tęsknić do wiosny, aż zaciera ręce na myśl o wędkarskiej wyprawie na lód. O ile kapryśna ostatnimi czasy aura pozwoli, niebawem ruszymy wiercić przeręble na zamarzniętych zbiornikach. Euforia "pierwszego lodu" jest jak najbardziej uzasadniona – tęskniło się za tym przez cały ciepły sezon, brania najczęściej są rewelacyjne, a zapał jeszcze w nas nie osłabł – ale emocje nie mogą przyćmić w nas zdrowego rozsądku. Woda to niebezpieczny żywioł, a w zimie niebezpieczny podwójnie – prócz ryzyka utopienia się pod lodem czyha na nas mróz, a z nim odmrożenia i hipotermia, które też mogą skończyć się tragicznie. Dlatego przede wszystkim należy zadbać o swoje bezpieczeństwo – na tyle sposobów na ile się da. Można nauczyć się bezpiecznie łowić ryby spod lodu. Jak bezpiecznie łowić ryby spod lodu? Kwestia bezpiecznych połowów na lodzie jest częściowo uregulowana przez RAPR. Czytamy w nim o: zakazie wędkowania w porze nocnej, minimalnej odległości między łowiącymi (10m.), średnicy otworów do 20cm co najmniej 1-metrowej odległości między nimi. Przestrzegając jednak wyłącznie tych przepisów nie unikniemy wielu niebezpieczeństw. Nic nie zastąpi nam wiedzy i logicznego myślenia – co jeszcze trzeba brać pod uwagę wchodząc na lód? Zdjęcie powyżej przedstawia ekstremalny przypadek, jednak przepis dotyczący odległości między łowiącymi jest w praktyce często ignorowany. GRUBOŚĆ LODU Wiele razy badano wytrzymałość lodu o różnej grubości i wypracowano w miarę uniwersalne normy dla bezpiecznego poruszania się po nim: Poniżej 5 cm – Lód utrzymuje ciężar małych zwierząt, ale nie człowieka 5-7 cm – Można ostrożnie wejść na lód, ale nie zaleca się jeszcze wędkowania 10 cm – Według badań to minimalna grubość lodu do wędkowania (wywiercenia lub wybicia otworu) 12 cm – Na takim lodzie mogą stanąć dwie osoby obok siebie, można przejechać się po nim rowerem czy innym lekkim pojazdem. Powyżej 20 cm – Na lód można wjechać samochodem UWAGA! Jako wzorzec przyjmuje się świeży, pierwszy lód, tzw. czarny – jego tafla jest zwarta, szklista i do pewnego stopnia sprężysta, wytrzymuje więc największe obciążenia. Im bliżej do wiosny, tym lód jest słabszy – poczynając od górnych warstw, robi się jaśniejszy, szary, potem biały, pojawiają się w nim pęcherzyki powietrza, pęknięcia, często duża jego część to tzw. śniegolód, czyli zmrożony mokry śnieg – do takiej pokrywy mamy dużo mniejsze zaufanie, może być bowiem słabsza od świeżej nawet o połowę. Jak sprawdzić grubość lodu? Grubość lodu możemy sprawdzić za pomocą zwykłej miarki włożonej do przerębla, a jeśli nie chcemy narażać jej na zamoczenie, możemy narysować skalę na łyżce cedzakowej, używanej do wygarniania okruchów lodu z otworu, lub na innym podłużnym przedmiocie, który można włożyć do wody. JAK CZYTAĆ LÓD? Woda stojąca, a płynąca Nikomu nie trzeba chyba uświadamiać, że lód nie w każdym miejscu jest taki sam. Pierwsza i najważniejsza sprawa, to odmienne traktowanie pokrywy lodowej na wodzie stojącej i płynącej. Rzeki nie zamarzają tak łatwo jak jeziora czy stawy, a ciągły ruch wody sprawia, że lód przyrasta nierównomiernie i w wielu miejscach może być zdradliwy. Na rzekach uważamy na miejsca, w których w ciepłym sezonie obserwuje się szybszy prąd wody, a także okolice źródeł, podwodnych górek, gwałtownych spadków dna lub wypłyceń, mostów i innych przeszkód. Wszystko, co zaburza stabilność prądu wody jest podejrzane i w takich miejscach najlepiej wywiercić kilka otworów, aby zbadać jakość i grubość pokrywy lodowej. Może się okazać że w przeręblach oddalonych od siebie o kilka metrów grubość lodu różni się o kilka centymetrów. Jeśli mamy jakiekolwiek wątpliwości, lepiej zrezygnować – dla człowieka, który znajdzie się pod lodem i zostanie porwany przez prąd rzeki, szanse na przeżycie są praktycznie zerowe. Z niebezpiecznego rejonu wycofujemy się tą samą drogą którą przyszliśmy. Łowienie przy moście na rzece jest względnie bezpieczne tylko przy naprawdę silnym mrozie, utrzymującym się przez wiele dni. Lód na jeziorze. Łowimy bezpiecznie! Woda stojąca także ma swoje charakterystyczne cechy. Mimo, że słusznie uchodzi za bezpieczniejszą od rzek czy kanałów, i tu nie można stracić czujności. Jeziora i stawy są z reguły bogate w wodną roślinność, która w zimie obumiera i rozkłada się na dnie zbiornika. Na skutek gnicia wytwarzają się gazy, które podnoszą temperaturę wody. Jeśli więc wiemy o skupiskach roślin, które widać w ciepłym sezonie, możemy spodziewać się tam cieńszego lodu. To samo dotyczy trzcin i wszystkiego, co wystaje ponad wodę. Wokół częściowo zanurzonych konarów, kamieni czy słupów pomostu lód pojawia się później i topnieje szybciej, najlepiej widać to podczas wiosennych roztopów: Na drugim zdjęciu widzimy charakterystyczną, ciemniejszą barwę topiącego się lodu. Nawet na środku jeziora można czasem dostrzec ciemne plamy. Nigdy nie należy się zbliżać do czegoś takiego. Uwaga na śnieg! Gruba warstwa śniegu na lodzie utrudnia jego przyrost ze względu na swoje właściwości termoizolacyjne. Padający śnieg skutecznie maskuje miejsca w których lód jest cieńszy lub uszkodzony. Woda z topniejącego śniegu szybko niszczy pokrywę lodową Zmrożony śnieg może dzięki twardej powierzchni „udawać” lód, ale nie jest dla niego żadnym wzmocnieniem i zawsze trzeba sprawdzić, czy pod takim śniegiem znajduje się dostatecznie gruba warstwa prawdziwego lodu. W towarzystwie weselej i bezpieczniej Na wędkarską wyprawę warto wybrać się z kimś, kto w razie wypadku pomoże wydostać się z wody, wezwie pomoc, pożyczy suche ubranie itp. Stres związany z ryzykiem podczas samotnej zasiadki potrafi odebrać całą radość z wędkowania. Jeśli jednak z jakichś przyczyn idzie się na ryby w pojedynkę, należy powiadomić kogoś z rodziny o miejscu wędkowania i planowanej godzinie powrotu. Nie można też zaniedbać kwestii wyposażenia się we właściwy ekwipunek. Sprzęt ratunkowy i niezbędne wyposażenie Nie wybieramy się na lód kiedy nie jesteśmy pewni jego wytrzymałości, ale nawet w najbezpieczniejszych naszym zdaniem warunkach lepiej dmuchać na zimne i mieć w zanadrzu gadżety, które mogą uratować nam życie. Lina Warto mieć pod ręką nawet kilkanaście metrów linki która utrzyma nasz ciężar przy wyciąganiu z wody. Na jej końcu można zawiązać gotową pętlę, aby nie musieć tego robić w krytycznym momencie. Warto nauczyć się wiązać specjalny węzeł ratowniczy, który nie rozwiązuje się nawet pod największym obciążeniem. Kiedy czujemy się niepewnie, można przemieszczać się po lodzie z liną zawiązaną już wokół tułowia – jeśli ciągnie się za nami, to w niczym nie przeszkadza. Węzeł ratunkowy. Po odrobinie ćwiczeń można zawiązać taką pętlę na sobie jedną ręką. Kolce Nieocenione podczas samodzielnego wydostawania się w wody na lód. Można kupić je w niektórych sklepach wędkarskich lub outdoorowych albo zrobić samodzielnie na wiele sposobów. W kryzysowej sytuacji można zamiast nich użyć scyzoryka lub innego przedmiotu, który da się wbić w lód, by podciągnąć się i wyjść z wody. Kolce wieszamy sobie na szyi, aby nigdzie się nie zapodziały kiedy będą potrzebne. Profesjonalne kolce ze specjalistycznego sklepu Gwizdek Przydatny zwłaszcza samotnym podlodowym łowcom do wezwania pomocy z dużej odległości, często sprzedaje się go w komplecie z kolcami. Wodoodporny pojemnik Przed wejściem na lód chowamy do niego ważne rzeczy, dokumenty, kluczyki do samochodu itp. Wpadnięcie do wody zimą, prócz ryzyka utopienia się, może być zabójcze ze względu na chłód. Zapewnienie sobie ciepła powinno być priorytetem na równi z posiadaniem sprzętu ratunkowego. Odpowiednie ubranie to podstawa Każdy z nas wie, jak ważne jest odpowiednie ubranie. Idealnie byłoby mieć specjalny wędkarski kombinezon wypornościowy – wodoszczelny, ciepły, a zarazem lekki, i co najważniejsze – utrzymujący niedoszłego topielca na powierzchni wody. Jest to jednak dość droga rzecz, którą możemy zastąpić zwykłym ubraniem, byle było ciepłe, nieprzemakalne i łatwe do zdjęcia nawet kiedy będzie przemoczone. Warto wziąć ze sobą zapasowe buty i kurtkę, nie można przecież zostać na mrozie w mokrym ubraniu. Organizm pomogą rozgrzać także słodycze, zwłaszcza czekolada, i gorące napoje. Wpadamy do wody - co robić? W tej sytuacji należy zmusić się do zachowania spokoju, bo chaotyczne ruchy tylko pozbawiają energii. Przede wszystkim trzeba wezwać pomoc. Warto zrzucić buty i kurtkę, które, nasiąknięte wodą, bardzo utrudniają wydostanie się z wody. Na lód wyciągamy się sami za pomocą kolców lub dajemy się wyciągnąć na linie albo innym przedmiocie, który zostanie nam podany. Po odczołganiu się w bezpieczne miejsce należy bezzwłocznie zdjąć z siebie mokre ubranie i ubrać się w coś suchego. Jak ratować? Jeżeli widzimy że pod kimś załamał się lód, od razu dzwonimy po służby ratunkowe (nr 112). Nie wolno podchodzić blisko „topielca”, bo lód tam jest słaby i może się załamać. Należy podczołgać się na brzuchu tylko tyle, by podać linę, szalik, gałąź lub cokolwiek innego, na czym można wyciągnąć poszkodowanego. Przemoczonemu człowiekowi pomagamy przebrać się w suche rzeczy, w razie potrzeby pożyczamy swoje. Jeśli jest taka możliwość, podajemy coś słodkiego do jedzenia albo gorący napój, ale nigdy alkohol! Alkohol rozgrzewa tylko pozornie, w rzeczywistości przyspieszając wychłodzenie organizmu. Wszystkim naszym czytelnikom życzymy udanych, ale przede wszystkim bezpiecznych połowów, tak byśmy na sezon letni spotkali się wszyscy w komplecie. Zapraszamy również do zapoznania się z naszą ofertą akcesoriów podlodowych (link). Zachęcamy również inne strony wędkarskie oraz blogerów do edukacji wędkarzy na temat bezpieczeństwa na lodzie. Oznaczajcie swoje wpisy tagiem #BezpiecznieNaLodzie i promujcie z nami rozsądne i bezpieczne wędkarstwo podlodowe! Zespół

Dodatkowo Mery wykorzystała swój talent artystyczny i pod wybranymi rozdziałami załączone będą obrazki z bohaterami książki. Uwaga! Zostajecie ostrzeżeni, że po przeczytaniu wstępu i prologu tego opowiadania, nie macie prawa opuścić bloga "Pod lodem", wszelkie skargi i zażalenia do opóźnionego ostrzeżenia proszę kierować pod

. 137 38 43 315 446 95 173 435

karaś z pod lodu